Atopowe Zapalenie Skóry

alergia

Homeopata! To brzmi dumnie.

Po raz kolejny spotkałam się z prośbą o podanie stosowanych przeze mnie leków homeopatycznych. W sumie nic wielkiego – mogę podać. Mam jednak wątpliwości. Czy dobrze zrobię podając leki? Na większości opakowań nie ma bowiem sposobu dawkowania. Ponadto część z nich kupowałam w Niemczech, więc instrukcja była w języku niemieckim. Ten sam lek występuje w różnym stężeniu np.C9, C30, C200. Myślę, że dawkowanie i stężenie leków jest uzależnione od objawów, zaawansowania choroby, chorób towarzyszących itp. W naszym społeczeństwie pokutuje opinia, że leki homeopatyczne nie mogą zaszkodzić. No niby tak, ale czy nie szkoda pieniędzy jeśli nie pomogą? Poza tym jeśli nie pomogą to ktoś może zawieść się na homeopatii, a to byłby wielki błąd.

Homeopata do którego trafiłam był również irydologiem. Znając moje wszystkie dolegliwości umiejętnie dobrał mi leki. Może we właściwym doborze leków tkwi sukces mojego wyleczenia? Ja jestem alergikiem, a nie homeopatą. … choć szkoda, że nieodwrotnie!

Prawda jest taka prosta czyli pielęgnacja skóry atopowej.

Jeszcze tak niedawno traciłam majątek na zakup kosmetyków do skóry atopowej (kremów specjalnych i barierowych, bazy natłuszczającej, żeli do mycia i kąpieli oraz płynów na suchą skórę głowy). Kupowałam wszystko co wpadło mi w ręce wierząc, że kolejny zakupiony specyfik poprawi wygląd mojej skóry. Mimo, że z natury jestem oszczędna to nie żałowałam kasy na kolejne zakupy. Były momenty, że odczuwałam poprawę. Wtedy sukces przypisywałam kosmetykom i chwaliłam je nawet na blogu (wpis Kosmetyki Emolium). Teraz już niczego nie jestem pewna.

Po drugiej wizycie u homeopaty (w grudniu) zaczęłam smarować się … olejem z pestek winogron (tłoczonym na zimno). Stosuję go raz dziennie po wieczornej kąpieli. Jest lekki i bezzapachowy. Zgodnie z zaleceniami lekarza, powinnam nanieś olej na wilgotna skórę i odczekać do czasu całkowitego wchłonięcia. Jako osoba niecierpliwa zmodyfikowałam sposób stosowania i po naniesieniu oleju szybko wskakuję piżamkę. Zamiast oleju z pestek winogron można także stosować olej sezamowy. Rano smaruję się (nie)zwykłym kremem NIVEA SOFT.

Czytaj dalej

Bez zmian czyli jest wysypka!

Odstawiłam leki przeciwhistaminowe, zaczęłam brać leki homeopatyczne i po 2 dniach mnie wysypało. Chyba nie powinnam się dziwić, bo doktor Peter uprzedził mnie, że organizm może tak zareagować. Każdy kolejny dzień z czerwoną, swędząca skórą to dzień stracony.

Znalazłam jednak sposób na drapanie! Aby zająć czymś ręce, w chwilach wolnych, zaczęłam robić na drutach. Zrobiłam szalik i rękawiczki dla Korneli, a teraz biorę się za skarpetki… . O dziwo! Sprawia mi to nawet przyjemność.

Szaman = Homeopata

Sama nie wiem dlaczego zmieniając lekarza zdecydowałam się na homeopatę, irydologa. Na moją decyzję na pewno wpłynęła pozytywna opinia o leczeniu stosowanym przez doktora (nazwijmy go Peter)oraz brak wiary w dalsze leczenie standardowe. Ja, osoba mocno stąpająca po ziemi, szukam ratunku u „szamana”? Ostatecznie przekonał mnie fakt, że doktor Peter jest lekarzem medycyny!

Pierwsza wizyta trwała pół godziny i kosztowała …100zł. Opowiedziałam krótko o moich problemach ze skórą i nieskutecznym, dwuletnim leczeniu po czym siadłam przy maszynie i lekarz spojrzał mi głęboko w oczy. Ku mojemu zdziwieniu wymienił kilka chorób, które już wcześniej miałam zdiagnozowane. Jak on to robi? Przecież tyle jest chorób, a on trafnie zdiagnozował te, które mi faktycznie dokuczają? Jego leczenie skupiło się na wątrobie ponieważ, w jego ocenie, wszelkie wysypki wynikają ze złej pracy tego organu. Zalecił odstawienie wszystkich przyjmowanych leków (zarówno przeciwhistaminowych jak i obniżających cholesterol) i przyjmowanie przepisanych przez niego leków homeopatycznych. Jest ich całkiem sporo 5 z nich kupiłam w aptece w Polsce, natomiast 3 musiałam kupić w Niemczech. Koszt lekarstw 70zł plus 58 euro czyli łącznie ok 300zł. Ponadto przed rozpoczęciem leczenia muszę zrobić badania: próby wątrobowe, bilirubinę i cholesterol.

Czytaj dalej

Sterydy.

Zupełnie przypadkowo doktor Markus zjawił się u mnie w pracy. Siedziałam w ciemnych okularach z szyją owinięta szczelnie apaszką. Nie od razu mnie poznał. Fakt wyglądałam fatalnie: oczy zapuchnięte, twarz pokryta czerwonymi liszajami, a szyja i dekolt, szkoda mówić, wielka rozogniona, sącząca się plama. Przejął się chyba moim wyglądem, bo od razu poprosił o książeczkę. Dosłałam leki sterydowe Metypred oraz krople do oczu Optive. Tabletki sterydowe kazał przyjmować według określonego harmonogramu. Najpierw duże dawki, a potem „wyciszanie” (dawki mniejsze). Natychmiast przyjęłam 4 tabletki i po 2 godzinach poczułam ulgę. Zniknęła opuchlizna, a skóra na twarzy przy dotyku nie sprawiała bólu i pieczenia. Nadal jednak miała czerwone plamy. Wiem, ze sterydy mogą uszkadzać inne narządy wewnętrzne(nerki, wątrobę) i powodować zwiększenie masy ciała. W tej chwili to wszystko nie ma znaczenia. JA  CHCĘ NORMALNIE WYGLĄDAĆ I NORMALNIE FUNKCJONOWAĆ! Swoją drogą doktor Markus jest OK!

Chleb i woda z butelki.

Przez chwilę moja skóra wróciła do normy. Była to na prawdę chwila dwa dni temu znowu na skórze pojawiła się wysypka. Zastanawiam się co tym razem  mi poszkodziło? Może kompot z gruszek. Co mnie podkusiło z tym kompotem. Rzadko robię kompoty i musiałam właśnie sięgnąć po ten gruszkowy!? To były tylko 2 szklaneczki! A może jednak ciasteczka z cukrem? W piekarni na pewno nie używają masła do wypieku ciasteczek. Łakomstwo mnie zgubi. Muszę bardziej uważać co jem. Rodzinka namawia mnie, abym zmieniła lekarza. Może mają rację, ale na razie będę trwała przy doktorze Markusie.
 
Alergia tak mnie wkurzyła, że podjęłam ważną decyzję: PRZECHODZĘ NA DIETĘ WIĘZIENNĄ. Postanowiłam,  że będę jadła tylko białe pieczywo i piła wodę butelkowaną. Czy wytrzymam? Zobaczymy.

PRALINKI

Jak mogłam dać się skusić na te pralinki. Przez 2 miesiące paczka pralinek leżała w zapomnieniu i zupełnie przez przypadek znalazłam ją w  „domowym sejfie”. Wyłożyłam je do salaterki . Były takie kuszące i tak zachęcająco patrzyły na mnie. Sięgnęłam po jedną. Co może mi zrobić taka jedna pralinka? Była wyśmienita, wprost rozpływała się w ustach. Szybko sięgnęłam po drugą. O dziwo wcale nie ma orzechów tylko jakieś mięciutkie chrupeczki. Bo orzechy to nikiel muszę unikać? Przy piątej powiedziałam dość. Salaterkę przełożyłam na boczną półkę, aby mnie nie kusiła, ale może też dlatego, aby rodzinka zbyt szybko ich nie znalazła.

W niedzielę była totalna laba. Usiadłam wygodnie w fotelu i ręka sama powędrowała po czekoladki. Wczoraj jadłam i nic mi nie poszkodziły to chyba dziś mogę jedną. Chyba lekarz przesadził z tymi zakazami. A może czekolada nie zawiera aż tak dużo niklu. Spałaszowałam aż 6 sztuk.  Robiłam to bardzo szybko chyba dlatego, aby nie obudził się rozsądek.
Za dwa dni szyja i dekolt zaczęły mnie swędzić. Odruchowo ręka biegła w ich stronę i zaraz szyja zrobiła się czerwona. Usta słały się spierzchnięte i piekące. Znowu w kącikach pojawiły się pęknięcia.  Wyciągnęłam maść, którą ostatnio przepisał mi lekarz, i która wcześniej złagodziła wysypkę. Miałam nadzieje, że tym razem też przyniesie mi ulgę, a ona nie dość, że nie pomogła to jeszcze zaogniła mi skórę. Zaraz po tym skóra stała się sucha i łuszcząca. Dobrze, że jest zima to golf nie jest sensacją. Usta natomiast trochę przypudrowałam i było względnie ok.